wtorek, 25 marca 2014

Gdyby kózka nie skakała...



A no właśnie... Ja co prawda nie skakałam i również nie złamałam (na szczęście) żadnej kończyny, ale krzywdę sobie to i owszem zrobiłam. Jak? W bardzo prosty sposób... Rzuciłam się z motyką na słońce.

W styczniu, na swojej stronie (nie lubię słowa fanpage) Ewa Chodakowska zamieściła "Wyzwanie bikini 2014". Od kiedy moja sytuacja zdrowotna troszkę się rozjaśniła i okazało się, że muszę przejść na "dietę wątrobową" i na szczęście mogę ćwiczyć - postanowiłam podjąć owo wyzwanie. W końcu wykonywałam już "Skalpel" w całości, a nawet udało mi się zrobić "Total fitness body express" bez robienia w środku pauz na odpoczynek. Pomyślałam, że spróbuję. Może dam radę?

Zaczęłam ćwiczyć z olbrzymim zapałem, a nawet zaczęłam przygotowywać posiłki! Ja! Ta, która kuchnię od zawsze omijała szerokim łukiem. Nawet mąż stwierdził, że chyba go oszukuję, że nie umiem gotować, bo kurka wszystko mi smaczne wychodziło jak na złość.

Niestety po dwóch tygodniach (6 dni ćwiczeń, 1 dzień odpoczynku) zrobiło mi się coś z kolanami. Zaczęły mnie boleć przy kucaniu, wstawaniu, siadaniu czyli prawie cały czas, bo gdy siedzę, stoję, leżę czyli gdy kolana są bez ruchu to też się odzywają.

Prawdopodobnie był to dla mnie zbyt duży wysiłek (dużo przysiadów, wykroków i innych ćwiczeń, w których kolana biorą czynny udział) w zbyt krótkim czasie. Sześć dni ćwiczeń to dla osoby początkującej zdecydowanie za dużo. Powinnam była robić przerwę przynajmniej co drugi dzień. Ćwiczenie przed lustrem też nie daje pewności, że wykonujemy je poprawnie...

No ale niestety co się stało, to się nie odstanie, a obwiniać mogę tylko i wyłącznie siebie. Mogłam przestać ćwiczyć wcześniej, gdy zaczęło boleć, ale ja myślałam, że jak boli to znaczy, że działa...
Pytanie teraz, co zrobić z tym fantem? Nie jestem w tej chwili w stanie uprawiać żadnej aktywności fizycznej, bo wszędzie jednak nogi są używane. Ratuję się teraz galaretkami (ponoć żelatyna nawilża chrząstki) i dostałam od kolegi mielony kadzidłowiec, który pomaga przy leczeniu zapalenia stawów. Niestety, póki co poprawy za bardzo nie ma, a nawet jest gorzej, gdyż wracając do domu, chcąc mniej zmoknąć (biednemu wiatr w oczy - u mnie deszcz), wsiadłam na rower veturilo i podjechałam na nim kawałek. Efekt jest taki, że mam problemy ze wstawaniem i siadaniem.

Chciałabym się pozbyć tego bólu jak najszybciej, ale nie bardzo mam pomysł co zrobić więcej w tym kierunku? Przeczekać, aż samo przejdzie? Kto by pomyślał, że w tak łatwy i beznadziejny sposób można sobie zrobić krzywdę i nabawić się kontuzji?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz